Z racji wykonywanego zawodu i czystej, prywatnej ciekawości lubię przyglądać się tańczącym ludziom. Obserwuję jak zmieniają się taneczne trendy u tzw. zwykłych ludzi, jak zmieniają się czasy i jak w tym wszystkim zmienia się człowiek i relacje międzyludzkie. Jak dziś tańczą ludzie? Jak tańczą kobiety, a jak mężczyźni?
Mężczyzna? To już nie to samo…
Kulturowo zaszły zdecydowane zmiany. Oczywiście nie wszędzie są widoczne i nie w tym samym zakresie. Kobiety są dziś mocno aktywne zawodowo, niezależne finansowo i często przedkładają własną karierę nad nawiązywanie prywatnych relacji z mężczyznami, czy budowanie związków.
Czy same chcą by tak było, czy po prostu nie mogą na nas liczyć?
My mężczyźni wobec takiego podejścia kobiet mocno się pogubiliśmy. Model samca alfa dziś w najlepszym wypadku napotyka śmiech ze strony płci pięknej, a innej roli współczesnego mężczyzny albo nikt jasno nie zdefiniował, albo wciąż jest to elementem sporów nawet samych kobiet.
Mężczyźnie w tej sytuacji zostaje bycie singlem (czyli samotnikiem z wyboru), albo amatorem jednorazowych związków. Trzecie rozwiązanie to tkwienie w związku z taką kobietą i przejście do głębokiej defensywy, nierzadko bez prawa głosu.
Kobieta – to brzmi dumnie?
U kobiety sytuacja jest bardziej klarowna – ma prawo zarabiać pieniądze, realizować się zawodowo i decydować za siebie. Gdzieś na samym końcu tych potrzeb jest jednak mężczyzna. Ale mężczyzna, a nie „wyrób meżczyznopodobny”. Sądzę, że gdzieś w tym wszystkim straciliśmy przysłowiowe „jaja” lub zabrały je gdzieś kobiety.
Mój pewien znajomy na moje stwierdzenie: „Wiesz, dzisiaj kobiety oczekują, że na każdym kroku będziemy mieli „jaja”, odpowiedział: „Ja tam wolę sam decydować czy mam jaja, czy nie. Czy jestem męski czy niemęski”. Ten cytat potwierdził, że definicja prawdziwego mężczyzny obecnie się zmienia.
Czego pragną kobiety?
Mimo tych wszystkich zmian kobiety potrzebują nas – mężczyzn. I nie chodzi tu jedynie o prokreację, ale elementarne, materialne i pozamaterialne poczucie bezpieczeństwa. Wielu z nas o tym zapomina. Kobiety też chcą czuć się kobieco, a kto jak nie my powinniśmy tę kobiecość w nich zauważać.
Co z tym tańcem w końcu?
Współczesna niezależność kobiet nie pozostaje bez wpływu na ich sposób tańczenia. Pozornie mężczyzna nie jest im do tego potrzebny, a jeśli już to powinien umieć tańczyć. Jeśli umie, to potwierdza męskość. Po drugie: kobiety zmieniły swój styl tańczenia na bardziej męski – pozbawiony kobiecych atutów, czyli dominujących ruchów bioder, ramion, nadgarstków etc. Faceci zaś te ruchy przejęli. Moje wnioski opieram głównie na obserwacji tzw. clubbingu , ale również naszych polskich wesel i miejsc, gdzie ludzie tańczą.
Co ciekawe… my mężczyźni obserwując tańczące kobiety nadal jesteśmy …łowcami. Pragniemy ich obecności, bo tylko przy nich nasza męskość ma sens. Chcemy je adorować i podrywać. Jednocześnie przestaliśmy być dżentelmenami, uważając, że to lamus. I tu się mylimy. Dżentelmen zawsze będzie miał poważanie u kobiet, tak jak i jego umiejętność tańczenia … Tańczenia po męsku dodajmy.
Bardzo często poruszam ten temat na lekcjach tańca. Zapraszamy Was na zajęcia ONLINE. Na Waszym laptopie, na żywo, bez wychodzenia z domu. Dam Wam więcej wskazówek, pomogę zbudować fajne relacje partnerskie i przygotuje do każdej tanecznej imprezy :) Klik!
Autor tekstu: Tomasz Rachwalski
Jacek
Bardzo ciekawe spostrzeżenia.
Salsę dobrze tańczą bo kobiety ruszają dupą, a faceci tylko ramionami.
Rumbę albo cha-chę gorzej tańczą, bo faceci też ruszają dupskiem, a facetom nie przystoi, bo się od razu kojarzy z odmienną orientacją. To skojarzenie jest zresztą bez sensu, bo gdyby miał odmienną orientację, to by z kobietą nie tańczył przecież.
A najlepiej tańczą tańce standardowe, bo jest najlepszy kontakt w parze i pełna elegancja i najłatwiej je tańczyć, bo zasady przewidują, że w tych tańcach nie gapimy się na partnerkę, tylko wypatrujemy przez jej ramię, czy droga wolna. A patrzenie partnerce w oczy, to nie wiadomo, jak patrzeć, by było dobrze, dlatego twierdzę, że tańce standardowe są najlepsze.